Wylądowaliśmy.
Po dziesięciu i pot godzinie lotu znaleźliśmy się w stolicy chińskiego bussinesu - Szanghaju.
Miasto robi olbrzymie wrażenie, uważane przez Chińczyków za największe w Chinach. Nie ma co się dziwić, w końcu liczba mieszkańców - 16,7 miliona to więcej niż w Pekinie (14 milionów).
Szanghaj to stolica ekonomiczna Chin, Pekin - administracyjna.
Różnice między tymi dwoma miastami są ogromne. Na ulicach widać zupełnie inaczej (lepiej) ubranych chińczyków, dużo więcej skuterów niż rowerów. Bardziej przypomina mi to wysoko uprzemysłowione miasto zachodniej Europy niż typowy styl chiński.
Budynki stojące po obu stronach rzeki Jangcy zostały wybudowane przez obcokrajowców w czasach, gdy istniała tam jeszcze specjalna strefa ekonomiczna angielsko-francusko-japońska.
Chińczycy, w celu zrównoważenia wpływów obcych kapitałów w Hongkongu bardzo mocno inwestowali w to miasto, obecnie największy port XXI wieku, który jeszcze do połowy XIX wieku był małym portem rybackim.
Podróż zaplanowaliśmy na 12 dni i tylko 3 dni przeznaczyliśmy na zwiedzanie Szanghaju.
Udało nam się zwiedzić trzeci pod względem wysokości biurowiec na świecie, gdzie z 88 piętra widać przepiękną panoramę. Szczególnie nocą, gdy miasto jest bajecznie oświetlone, widok zatyka dech w piersiach. Cieszymy się, że jesteśmy za grubą szybą.
Pojechaliśmy też do jednego z najstarszych miast
w dorzeczu rzeki Jangcy
(zostało założone ok. V w. p.n.e.), „Chińskiej Wenecji" - Suzhou, gdzie kilkadziesiąt kilometrów od Szanghaju pływają dżonkami miejscowi przewoźnicy, podśpiewując sobie po swojemu. Nam udało się wprowadzić akcenty polskie śpiewając na całe gardło stare piosenki harcerskie. Stare chińskie przysłowie mówi: „W niebie jest raj, a w Chinach raj jest w Suzhou i Hangzhou".
Najszybsza kolej na świecie jest w ... Chinach.
Pociąg jadący z prędkością 431 km/h funkcjonuje na trasie centrum miasta- lotnisko. Przejażdżka w jedną stronę trwała 12 minut, w tym czasie przejechaliśmy ponad 30 kilometrów. Za oknami tak szybko przesuwają się obrazy, że nie sposób dostrzec szczegóły.
1 stycznia 2005 r. otwarto pierwsze na świecie połączenie kolejowe tego typu. Koszt całej, zrealizowanej przez Niemców, inwestycji wyniósł 1,2 miliarda dolarów. Planowano także zastosowanie tej technologii przy budowie linii kolejowej wielkich prędkości łączącej Szanghaj z Pekinem (ok. 1300 km), jednak wobec ogromnych kosztów zrezygnowano z tego.
Kolejny punkt programu to Klasztor Shaolin, tajemnicze miejsce, do którego ciągną pielgrzymki z całego świata.
Klasztor powstał za czasów dynastii Wei ok. 377 r. n. e. (?) w górskim masywie Sung w prowincji Henan. Został założony przez cesarza Su Wen dla świętobliwego mistrza Bhadry.
Mistrz pragnął szkolić tam młodych mnichów w praktyce Buddy, nazwał więc to miejsce Młodym Lasem (Shaolin si). Imię akademii rozsławił jednak Bodhidharma, mnich, którego życie owiane jest legendą.
Chińczycy uważają go za ojca kung fu. Japończycy - za wynalazcę jujutsu, wszyscy za - „Człowieka-Kota", pogromcę łotrów. Jednak powstanie kung fu (właściwa nazwa to Wu Shu) datowane jest znacznie wcześniej, co potwierdzają m. in. wazy (ok. 700r. p. n. e.) z Thiensin, które przedstawiają pięściarskie sztuki walki.
Niektóre przypisywane Bodhidarmie techniki ruchowe wywodzą się z wuqi- nxi (zabawy pięciu zwierząt, połączenia elementów dających praktykującemu długowieczność, tożsamych z późniejszą „jogą 5 zwierząt").
Z początku mieszkający tam mnisi zajmowali się
tłumaczeniem świętych ksiąg z sanskrytu
na język chiński. Niektóre źródła podają, że Ta Mo (Bodhidarma) widząc, że braciszkowie byli słabi fizycznie i mieli problemy z koncentracją oraz medytacją, wprowadził 18 ćwiczeń poprawiających ich kondycję. Jednak powstanie chińskiego boksu nie należy przypisywać jednej osobie, niemniej różne fakty wskazują na rozwijanie i doskonalenie kung fu przez całe generacje mistrzów wywodzących się z Klasztoru Shaolin.
Na tych, którzy w klasztorze nie byli, robi on wrażenie małego, ale pamiętajmy, że takich klasztorów w Chinach było 5, a jedynie ten z prowincji Henan jest tym najsławniejszym, z którego wywodzą się najwięksi mistrzowie, między innymi Jet Li - znany z pierwszej części filmu „Klasztor Shaolin", obecnie jeden z najlepszych aktorów kina akcji, grający perfekcyjne role mistrza Wu Shu w filmach produkcji amerykańskiej.
Na wstępie jedziemy na pokaz do jednej ze szkół, która przygotowała podobną prezentację, do tej, która ostatnio gościła w Europie, pt. „Mnisi z Klasztoru Shaolin". Nieco okrojona, ale niesamowicie realna, walka różnych stylów, z użyciem różnych przyborów i przyrządów.
Krótki pokaz ćwiczeń wykonywanych na co dzień na porannej rozgrzewce w klasztorze. Duży podziw wzbudzili najmłodsi zawodnicy prezentujący poziom rozciągania równy najlepszym gimnastykom. Jeden z nich już na koniec pokazu ustawił się do zdjęcia ze wszystkimi ćwiczącymi, trzymając się za wyprostowana stopę nad głową przez ponad 5 minut.
Utrzymywanie się brzuchem na zaostrzonym trójzębie, opieranie ostrej włóczni o gardło i rozbijanie kamieni dużym młotem na plecach, to nie tylko dowód wyćwiczenia, ale i doskonalej pracy nad rozwojem siły wewnętrznej Chi i szkoły „Żelaznej Koszuli".
Do jednego z ćwiczeń zaproszono grupę z widowni, która na zmianę usiłowała oderwać od brzucha jednego z mnichów miskę. Starali się to zrobić pojedynczo, jak i całą grupą, ale nie dało rady. W identycznym ćwiczeniu dużo młodszego mnicha uniesiono do góry za taką samą miskę. Pokaz był bardzo dynamiczny, widać, że są to mnisi ćwiczący co dzień. Profesjonalizm w każdym ruchu i brak stresu, czyli grupa prezentujących codziennie taki program.
Dzięki tej prezentacji grupa osób oglądających mogła podziwiać mistrzostwo tych młodych ludzi. W porównaniu z widowiskiem, które było w Europie brakowało pewnych elementów, ale sama prezentacja była niezwykła.
Elementy Wu Shu mieszały się z Chi Kung, medytacja z ćwiczeniami wykraczającymi często poza wyobrażenia przeciętnego człowieka. Być tam i to zobaczyć, dotknąć - to było właśnie tym elementem niezwykłości klasztoru i szkoły.
Po pokazie udaliśmy się już do samego klasztoru, aby zwiedzić te słynne mury i
dotknąć wydeptanych miejsc
gdzie ćwiczyli uczniowie.
Na siódmym dziedzińcu znajduje się pawilon z salą „Tysiąca Buddów", gdzie już za dawnych czasów mnisi ćwiczyli Wu Shu, a długie lata ćwiczeń w niskich, szerokich i przysadzistych pozycjach pozostawiły czterdzieści osiem par wgłębień w kamiennej posadzce. Słynna sala była, niestety, niedostępna, nie udało nam się tam poćwiczyć, gdyż została ona oddzielona od zwiedzających. Jedynie w czasie przechadzki „załapaliśmy" się na wspólne zdjęcie z jednym z Mistrzów Klasztoru.
Wielu obecnych najlepszych mistrzów ćwiczących w klasztorze tak naprawdę ćwiczy wysoko w górach w samotności. Shaolin jest jedynie miejscem, z którego rozpoczynają swoją drogę Wu Shu i gdzie otrzymują oficjalne namaszczenie.
W niewielkiej odległości na zachód od klasztoru znajduje się cmentarz zbudowany z 241 ceglanych pagód, w których spoczywają szczątki znaczących mnichów od dynastii Tang aż do dynastii Qing. Obecnie stanęła tam również pagoda zmarłego dwudziestego dziewiątego przeora klasztoru, De Chan.
Na północy znajdują się Jaskinie Bodhidharmy, w której, jak się uważa, sam Da Mo medytował przez ponad dziewięć lat. Wokół świątyni rozrzucone na wschód, południe i północ, znajdują się stare ceglane pagody przechowujące szczątki utalentowanych mnichów. Hulał tam ostry wiatr, który pomimo gorącego popołudnia przyprawiał o gęsią skórkę. Czyżby nie wszystkim mistrzom podobały się odwiedziny turystów?
W pobliżu klasztoru działa obecnie ponad 40 szkół, w których ćwiczy codziennie ponad 12.000 uczniów. Wyjeżdżając z klasztoru w późnych godzinach wieczornych można było dostrzec, pomimo braku oświetlenia, na okolicznych placach tysiące ćwiczących. Różnorodne formy - walkę z partnerem, walkę z użyciem miecza, halabardy, dwóch mieczy, kija, szabli, długiej szabli, łańcucha itp.
Kolejny punkt to Xi'an dokąd dojechaliśmy pociągiem z „miejscami siedzącymi miękkimi". Za oknami widać było prowincje chińskie. W niektórych miejscach ludzie nie posiadający żadnych środków utrzymania mieszkali w ziemiankach. Ale wszędzie było widać porządek i czystość.
Pierwszy raz będąc w Chinach i zwiedzając prowincje chińskie, widać było dużo żebrających ludzi i brud dookoła. Obecnie zostały wydane dekrety, że ma być utrzymywany porządek. Widnieją nawet tabliczki, na których widać napis „zakaz plucia", dotąd bowiem nawykiem Chińczyków było poranne plucia w celu oczyszczenia jamy ustnej i nosa.
Niedaleko Xi'an mieszczą się największe, najciekawsze atrakcje turystyczne prowincji Shaanxi, a wśród nich jest - uważana za jeden z najważniejszych i najoryginalniejszych zabytków w skali światowej
8 Cud Świata - Armia Terakotowa
W tej części prowincji w odległych czasach mieściły się stolice dwóch pierwszych dynastii Cesarstwa Chińskiego. O wyborze tego miejsca decydowało naturalne obronne ukształtowanie terenu pomiędzy Rzeką Żółtą (Huang), a górami Oinling. Pierwszą dynastią była dynastia Qin panująca w okresie od 221 do 207 roku p.n.e., a po jej upadku władzę przejęła Zachodnia Dynastia Han (206 r. p.n.e. - 9 r.n.e.). Losy dynastii można poznać dzięki wykopaliskom archeologicznym.
W 1974 roku rolnicy kopiący studnię natrafili na fragmenty posągów żołnierzy armii terakotowej. Fakt ten został uznany za największe wydarzenie archeologiczne XX wieku. Odkryte zostały liczące ponad dwa tysiące lat figury terakotowej armii. W pierwszym pokładzie znalezisk archeologicznych wykonanych na głębokości 3-7 metrów w korytarzach szerokich na trzy metry, oddzielonych specjalnie wybudowanymi ścianami, znaleziono sześć tysięcy żołnierzy terakotowych zwróconych na wschód w szyku wojennym. Część z nich stanowią wojownicy na koniach, łucznicy, kusznicy, żołnierze piechoty trzymający miecze, piki czy inny sprzęt bojowy.
Uzbrojenie żołnierzy czy zbroje były w dużej części oryginalne, takie jak używane przez prawdziwych żołnierzy epoki. Całość uzupełnia kawalkada 35 koni ciągnących wyrzeźbione w drewnie rydwany. W największym odkrytym pawilonie znajduje się 11 długich korytarzy całkowicie wypełnionych figurami wojowników naturalnej wielkości (1,80 m). Posągi mają cechy indywidualne: różnią się od siebie ubiorem, rysami twarzy, uczesaniem i orężem.
Znaleziono całą armię liczącą 8000 żołnierzy, ale odkopano tylko część, resztę pozostawiono, gdyż Chińczycy ocenili, że obecne środki i poziom nauki nie jest wystarczający, aby w pełni zabezpieczyć te unikalne wykopaliska przed zniszczeniem.
Armia ta miała bronić dostępu do grobowca cesarza Qin Shi Huangdi. Był on pierwszym cesarzem, któremu udało się pokonać wszystkie kraje w epoce Walczących Królestw i zjednoczyć Chiny. Został osadzony na tronie w roku 246 p.n.e. mając lat trzynaście, przyjął imię Pierwszego Cesarza i rozpoczął okres panowania dynastii Qin. Cesarz ten wprowadził pojęcie imperium, które z resztą funkcjonuje do dziś. Kazał zburzyć mury obronne dawnych państewek wewnątrz Chin, natomiast mury od strony stepów na północy kazał połączyć nowo zbudowanymi w jedną całość. Wzdłuż muru ulokowane zostały garnizony i ośrodki sygnalizacyjne, a dziesięciometrowej wysokości mur biegnący w dużej części przez okręgi stepowe i półpustynne miał pełnić funkcję zapory przed najazdami koczowniczych plemion z północy. Udało mu się wprowadzić ujednolicony system miar i wag, usunął z obiegu muszle i monety różnych form, a zastąpił
je wyłącznie
monetami
ze stopu złota
oraz okrągłymi
miedziakami, z dziurką w środku, które
w podobnej formie
przetrwały aż do początków wieku XX.
Wprowadził jednolity
rozstaw kół na osiach
wozów, dał również
podstawę pisma używanego w Chinach
do dziś. Uważany był
za radykalnego reformatora i tyrana, którego dynastia upadła
zaledwie cztery lata
po jego śmierci. Despotę tego oskarża
się o czystki, niszczenie ksiąg, walkę z religią, zmuszanie ludzi do morderczej
pracy w ogromnych przedsięwzięciach budowlanych. Przypuszcza się,
że przy samej tylko budowie Wielkie
Muru z rozkazu cesarza pracowało
dwa miliony robotników: niewolników, skazanych i chłopów, a przy powstawaniu grobowca cesarskiego
ponad 700 tysięcy robotników.
Ostatni etap podróży to Pekin.
Zaczynamy od placu Tian an men
(Tian - niebo, nan - spokój, men - brama) - Plac Niebiańskiego Spokoju.
Potem Zakazane Miasto.
Koniecznie Wielki Mur w Badaling.
Ta najdłuższa na świecie fortyfikacja,
mająca ponad
6300 km długości
powstała w III w.
p.n.e. z rozkazu
pierwszego cesarza
Qin Shihuanga.
Uznawana dziś za je-
den z cudów świata
i wpisany na listę
UNESCO. Potem
przejazd na teren
Grobowców Cesarzy z Dynastii Ming.
Ta największa na
świecie nekropolia
cesarska składa się
z 13 grobowców, z których tylko dwa udostępnione są dla zwiedzających.
Następnie Pałac Letni położony nad brzegiem Jeziora Kunming. Ciągnie się tam 700-metrowy korytarz, którego sufit i kolumny pokrywają malowidła. Całość uzupełniają ogrody, wyspy, mosty - najsłynniejszy to siedemnastowieczny most mający kształt łuku, wolno stojące posągi, np. wykonany z brązu posąg byka.
Zakupy na rynku Rynku Ya xiu, gdzie nareszcie udało nam się zakupić poszukiwane miecze do Tai Chi Jian oraz wachlarze.
Pozostał jedynie powrót do kraju, który zajął nam 10,5 godziny lotu do Amsterdamu, a dalej do Warszawy.
Wszyscy zadowoleni, obkupieni, w jedwabne kołdry z fabryki jedwabiu, perły, figurki żołnierzy z muzeum w Xi'an, torby i walizki oraz niezliczone ilości pamiątek i różnych strojów. Chiny to bardzo ciekawy i tani dla nas kraj.
Przyszły rok to wyprawa do Tybetu (5 dni), na wyspę Hainan położoną na południu Chin na wysokości Laosu i Kambodży (5 dni) i krótki skok do Hong-Kongu na zakupy, a stamtąd już powrót samolotem do kraju.
autor reportażu: Mirosław Piotr Ciesielski
Artykuł z numeru Budo Karate: